#Twórczysmutek

W najgorszych chwilach życia, prócz jarania, ćpania i chlania polecam twórcze aktywa. Kontemplowanie muzyki, pstrykanie beznadziejnych zdjęć, pisanie głupot, czytanie “Takie jest życie” czy innego Imperium.

15 maja Roku Pańskiego 2018. ZEMSTA.

Czy warto się mścić?

Odpowiedź a) tak

b) nie

c) tak

d) TAK

Powyższe pytanie klaruje się w deszczowe popołudnie na granicy Czech i Austrii, na tylnym siedzeniu ładnego samochodu wewnątrz niezbyt ładnej głowy. Play wita już w Austrii, ja witam w wariatkowie.

Ucieczka od własnego gniewu nie jest fizycznie ani psychicznie możliwa, natomiast przemieszczanie się setki kilometrów od miejsca zaznanych krzywd może przynieść doraźną pomoc. Taką na 1%. Co prawda emocje doklejone do bagażu podręcznego jadą razem z poszkodowanym pacjentem, ale przynajmniej nowe widoki przez kilka dni będą próbowały odwrócić uwagę pół-denata od clue zaistniałych spraw. Od chujozy i rozciętej tętnicy emocjonalno-uczuciowej wykrwawiającej się na asfalt europejskich autostrad.

Właśnie w radiu leci “Perfect” Eda Sheerana. Na złamane serca gorzej być chyba nie może, dlatego udaję, że zamieniłam się w ryżowego wafla, którego właśnie zjadam. Ed sam powiedział niegdyś w wywiadzie, że pisze piosenki dla dziewczyn do płaczu i jedzenia lodów prosto z pudełka. Ja jem fajki prosto z pudełka, ale reszta się zgadza. Płacz się zgadza. Niebo też płacze solidarnie.

W Austrii przy autostradzie pachnie ładniej niż u nas w lesie, a przydrożny McDonald’s wygląda jak dzieło Antonio Gaudiego (łącznie z toaletą w stylu art deco, nieco frywolnym). Austriacy mają coś z tymi toaletami. Kilka lat temu w Wiedniu, na dworcu autobusowym bodajże, zetknęłam się (w sumie głównie moje pośladki) z tworem o nazwie… opera toilett. W prostym wyjaśnieniu- kiblu przerobionym na wystawną operową lożę lub odwrotnie- operą przerobioną na kibel, zależy jak kto patrzy i jakie ma doświadczenia kulturalno-kanalizacyjne. Z głośników dobiegała hit parada wokalnych arii więc oddawanie moczu nabrało wówczas szczególnego… wydźwięku? ‘Gaudiowski’ McD. nie posiadał wprawdzie multimedialnych bajerów, ale i tak rozległy eklektyzm całości lekko dezorientował/cieszył odwiedzających.

Zbliżamy się do Graz. Później już tylko Słowenia i… witaj kraju na “C” w którym wszyscy już chyba byli tylko nie ja.

W Słowenii, na moje specjalne powitanie przeciwdepresyjne w radiu rozległa się wściekle wiejska muzyczka, ze skoczną harmonijką… harmożką, cyją, zwał jak zwał ?! czy innym keybordoakordeonem na czele. Plus głupawo- sielskimi partiami śpiewanymi. No nie da się przy tym złapać doła. Przynajmniej nie organicznie.

Cdn.

Leave a comment